
„Płacze. Nic innego nie robi tylko płacze. Już nawet sąsiedzi bombardują nas pytaniami, kiedy ona przestanie tak krzyczeć.”
Brzmi znajomo?
Kiedy pierwszy raz dotykasz swoje dzieciątko, czujesz jego kruchość, delikatność, zrobiłabyś wszystko, by tę kruszynę otoczyć ramionami i ochronić przed złem całego otaczającego świata. Patrzysz na maleństwo i zakochujesz się w nim po uszy, ponieważ jest jeszcze doskonalsze niż sobie wyobrażałaś. Jest jedyne. Wyczekiwane. Jest Twoje.
A Ty Tato? Widzisz maleńką istotkę, cząstkę siebie i zamierzasz stać na straży jej bezpieczeństwa.
Miłość panuje w Waszych sercach i choć czasem pozostaje niewypowiedziana, wyrażona jest w spojrzeniach, gestach, a także słowach. Nie wiem, czy zwróciliście uwagę, ale wraz z narodzinami malucha zmieniacie ton głosu, jego barwę, mówicie zdecydowanie ciszej. Z zachwytem przyglądacie się swojemu maleństwu, z radością wykonując pierwsze sesje zdjęciowe jeszcze na sali porodowej, by móc z innymi członkami rodziny podzielić się Waszym szczęściem.
Nagle następuje ogromny zwrot akcji. Sielankowa atmosfera zmienia się w walkę. Z dzieckiem. Ze sobą. Z żoną bądź mężem.
Płacz dziecka.
I nagle wszystkie dotychczas przeczytane poradniki przestają mieć znaczenie, nie mają realnego odzwierciedlenia, nijak przydają się rady rzucane mimochodem przez babcię w trakcie krótkiej rozmowy telefonicznej.
Zdaje się Wam, że dziecko płacze, bo: już zdążyło przyzwyczaić się do noszenia na rękach, traktuje pierś jak smoczek i chce stale przy niej zasypiać, albo, co gorsza, stale chce jeść. Z tego by wynikało, że noworodek to niezły manipulator, a z zarządzaniem zasobami ludzkimi radzi sobie lepiej niż jeden wykształcony w tym kierunku osobnik.
Nie, moi Drodzy. Tak to nie wygląda…
Noworodek to istota, która całe swoje dotychczasowe życie przebywała tylko z mamą, słyszała bicie jej serca, barwę głosu, a nawet, szmer pracujących jelit i, co najważniejsze, traktuje je jak najpiękniejszą muzykę. Dzieciątko – chodziło razem z mamą i było przez nią kołysane do snu, maluszek denerwował się razem z mamą i cieszył razem z nią. Oddychał dzięki niej. A więc Twój maluszek zna Ciebie tak dobrze, jak nikogo innego droga Mamo.
Tato nie martw się, o Tobie także wiele wie. Pamięta, jak dotykałeś brzuszka i zapewne niejednokrotnie żywo reagował kopniakami rodem z boiska piłki nożnej, zdaje sobie sprawę, że często z nim rozmawiałeś. Jesteście więc dla dziecka gwarantem bezpieczeństwa, azylem, ostoją i to do Was, jako pierwszych będzie zwracał się po pomoc.
Płacz jest tylko jedną z form komunikacji. Pojawia się on nie tylko wtedy, kiedy maluch jest głodny, choć na początku tak właśnie możecie go interpretować. Krzyk może pojawić się także wtedy, gdy dziecko odkładane do łóżeczka, nie mając świadomości w jakim otoczeniu się znajduje (widzi naprawdę niewiele… wyobraźcie sobie, że widzicie na odległość 20 cm, kładą Was do nowego mieszkania i każą… bezczynnie leżeć… co czujecie?).
„Zostaw. Niech płacze. W poradniku pisali, że nie trzeba reagować na każdy płacz, a tak ma okazję do rozwoju płuc.”
Czyżby? Maluch ma do Was całkowite zaufanie, obdarza Was wiarą, że nigdy go nie zawiedziecie, przecież do tej pory tak było. Macie dwie możliwości: albo będziecie to zaufanie wzmacniać poprzez reagowanie na potrzeby dziecka albo je umniejszać, ignorując wezwanie. Płacz może być wyrazem wielu trudności, z jakimi boryka się dziecko. Nie jest jego celem dokuczenie Wam bądź rozdrażnienie, lecz metodą zakomunikowania o tym, że coś jest nie w porządku i Wasza pociecha potrzebuje pomocy. Tu i teraz.
U podstaw krzyku może leżeć: potrzeba bliskości, głód, pragnienie, mokra pieluszka, kolki a także prozaiczne: podwinięcie się bluzeczki, zbyt gorąca lub chłodna temperatura otoczenia… Często noworodki oraz niemowlęta płaczą z nadmiaru bodźców zewnętrznych. Dlaczego? Przychodzą do Was znajomi, którzy dla dziecka są obcymi ludźmi, ich głosy są nieznajome, zapachów maleństwo również nie kojarzy. Docierają do niego nowe dźwięki. Do tego stale ktoś go przebiera (a przecież do tej pory pojęcie ubranko w słowniku brzdąca nie istniało), przewija, dotyka, kołysze, mlaska, ciumka „mój ty bobasku…” Nie zapominajmy również o tych wszystkich „udogodnieniach” fundowanych nam przez współczesny świat: karuzele, bujaczki, wibracje… Nic dziwnego, że wieczorem, kiedy dorośli marzą o ciszy – maluch wszczyna alarm: Mamo, Tato, tego jest za dużo!
Zamiast widzieć wroga w płaczu dziecka, ujrzyjcie w nim przyjaciela, który wspiera Was w codziennym poznawaniu dziecka, jego potrzeb, predyspozycji oraz oczekiwań. Spójrzcie na swoje maleństwo nie przez pryzmat książkowych ideologii, lecz jak na człowieka takiego, jak Wy – z własnym, niepowtarzalnym zestawem cech osobowościowych, oczekiwań, a wtedy… płacz będzie pojawiał się coraz rzadziej, ponieważ nie będzie już potrzebny.
Poznacie bowiem Wasze dziecko.
- 0 Comments
- komunikacja z noworodkiem
- niemowlę
- noworodek
- płacz dziecka