1. Kiedy spoglądam na różnorodne fora internetowe niejednokrotnie trafiam na ogłoszenia „sprzedam/kupię chodzik.” Kobiety zachwalają jego liczne zalety, najczęściej wymieniają:

    -zwiększenie samodzielności dziecka
    -możliwość swobodnego „napicia się kawy bądź skorzystania z toalety” bez obaw, iż dziecku stanie się krzywda
    -poczucie radości oraz dumy, że maluszek tak doskonale sobie radzi w nauce chodzenia.
    Ponadto rodzice twierdzą, iż korzystanie z tego typu urządzenia rozwija w dziecku chęć poznawania świata dzięki możliwości szybkiego przemieszczania się, zdolności manualne, bowiem często zabawki te zawierają kolorowe elementy dodatkowo wydające dźwięki… Czasem przypomina to niekończącą się historię ochów! i achów!

Czy rzeczywiście tak jest?
Wszyscy doskonale wiemy, jak chodzik wygląda toteż nie o tym będę się rozpisywała (ale muszę nadmienić, że jego budowa trochę przypomina mi… kołnierz dla psa… nic w nim nie można zrobić). Muszę jednak powiedzieć, iż tylko z pozoru wydaje się być idealnym urządzeniem, stymulującym układy: nerwowy, motoryczny, wzrokowy… W rzeczywistości bardzo je obciąża, utrudniając lub uniemożliwiając prawidłowy rozwój dziecka. Spójrzmy na to z punktu widzenia małego człowieka…

Mam osiem miesięcy, jeszcze nie potrafię stabilnie siedzieć, ale głośno się tego domagam. I wiecie co? Te moje nawoływania naprawdę działają! Rodzice kładą wokół mnie poduszki i siedzę sobie do woli!
Niedawno odkryli coś nowego!
Pewnego dnia przebudziłem się po popołudniowej drzemce. Nie myślcie sobie, że była długa. Co to to nie, aż tak ich nie rozpieszczam! Mamusia mnie nakarmiła, a tatuś posadził w nowej zabawce. To się chyba chodzik nazywa.
Ale co się ze mną dzieje?! Moja pupa układa się jakoś dziwnie, wyginam się na wszystkie strony, nóżki zwisają bezwiednie. Niby dotykam podłogi, ale moje stópki się wykrzywiają. Przyjrzę się, jak to robią rodzice. Oni kładą całą stopę na podłodze, a ja podskakuję na paluszkach. Oni są sztywni, ja się chwieję. Coś jest nie w porządku, nie czuję się miło. I niby się uśmiecham, ale to chyba tylko dlatego, że i oni się cieszą.
Niczego nie mogę dosięgnąć. To jakieś rusztowanie wokół mnie bardzo mi przeszkadza, niczego nie mogę dotknąć. Taki jestem… ograniczony.

Właśnie. Wbrew panującym powszechnie opiniom chodzik nie stymuluje dziecka do zwiększonej aktywności ruchowej. Maluch rozleniwia się, siedząc w jednym miejscu i nie mogąc niczego dosięgnąć. Często przedwcześnie sadzane w tym gadżecie maluchy – pomijają etap raczkowania, który pozwala między innymi na:
-naukę naprzemiennej pracy kończyn górnych i dolnych
-nabycie umiejętności oceny odległości
-aktywną ocenę różnorodności faktur.
Omijają również etap chodzenia bokiem (krokiem dostawnym) przy meblach, a to pozostawia trwały ślad, bowiem maluch ten nie potrafi oceniać wysokości danego przedmiotu, jego stabilności. Brzdąc nie szlifuje umiejętności oceny wzrocznej otoczenia, świadomości własnego ciała, zmysłu równowagi.
Chodzik kształtuje wady postawy (o, już słyszę te wszystkie protesty „Ale jak to, mojej koleżanki syn nie ma żadnych problemów, a spędzał w nim wiele czasu!”). Cóż, nieprawidłowości mogą ujawnić się po kilku latach… Kręgosłup  malucha krzywi się we wszystkie strony (w późniejszym czasie może mieć problem chociażby ze skoliozą), biodra zwisają bezwiednie zamiast być ułożone w tzw. pozycji żabki (pojawiają się więc nieprawidłowości w obrębie wzrastania stawu biodrowego), a stópki zamiast pracować na podeszwie, uczą się chodu na palcach. W konsekwencji kształtuje się nieprawidłowy wzorzec chodzenia, obniżenie napięcia mięśniowego, zaburzenia neurologiczne o różnym stopniu ciężkości, wymagające długotrwałej, być może nieprzyjemnej rehabilitacji.
Jakby tego było mało, te dodatkowe bodźce, które rzekomo mają wpływać korzystnie na rozwój dziecka, często po prostu go zaburzają, doprowadzając do przemęczenia układu nerwowego dźwiękami, kolorami…

Czy pchacz to lepsze wyjście?

Mam już jedenaście miesięcy. Do domu zawitał nowy gość. Tym razem tata mówi, że to pchacz. Cokolwiek by to nie znaczyło – dziwna to rzecz. O fajna rączka, można się złapać. Halo! Ale co to się dzieje?! Dlaczego to się rusza! Nogi nie nadążają! Zatrzymajcie to!

BialobokiChylinska2 (1)Wyobrażacie sobie małą istotę, która nie nadąża z przebieraniem stópkami? Maluch jest przerażony, nie wie, co się z nim dzieje. To nie buduje jego pewności siebie.
Pchacz jest dobrym rozwiązaniem, ale tylko wtedy, gdy dziecko jest już na niego gotowe. A więc opanowało wszystkie umiejętności: siadania i siedzenia, pełzania, raczkowania, stawania, robienia przysiadów, dreptania.

Co jest dla malucha najlepsze?
Podłoga. Nie ma żadnego bardziej rozwijającego miejsca niż podłoga, na której można kręcić się do woli, zmieniać pozycję, pełzać… A więc: pełna swoboda.

Nie przyspieszajcie, Drodzy Rodzice, procesu wzrastania Waszego malucha. Obserwujcie za to, jak we wspaniały, indywidualny sposób rozwija się każdego dnia!:)

Kontakt
+48 794 920 501
Na wiadomości odpowiadam w godz. 8:00 – 15:00 w dn. pon. – pt.
Dane do przelewu

Liriamed – praktyka położnej
numer konta bankowego
mBANK66 1140 2004 0000 3302 7615 1723
tytułem: imię, nazwisko, data konsultacji

Copyright © 2023 Położna Adela Wrocław, Świdnica i okolice.
Wszystkie prawa do treści i grafik zastrzeżone.

URLOP 26-30.07.2023 oraz 21-30.08.2023

W tych dniach będę niedostępna i nie będzie ze mną kontaktu telefonicznego, a na wszystkie wiadomości odpowiem po powrocie.